niedziela, 23 marca 2014

Rozdział 1; Pierwsze spotkanie.

          Madie czekała na mnie przed wejściem do centrum. Spóźniłam się o dobre piętnaście minut.
- Czy ty jesteś poważna?! - zapytała rozdrażnionym głosem i pociągnęła mnie do przodu.
- No wybacz, ale Philip przez dziesięć minut siedział w łazience – powiedziałam.
- Co mnie obchodzi Philip i twoja łazienka. Tom i Jason już na nas czekają.
Ja, Madie i Tom przyjaźniliśmy się od podstawówki. Jason dołączył do nas w tamtym roku kiedy przeniósł się do Direwood z Nowego Yorku. Od tamtej pory praktycznie wszędzie (oprócz toalet itd. oczywiście) chodzimy we czwórkę. Ja zazwyczaj przesiaduje z Madie, bo jesteśmy w końcu dziewczynami. Oni trzymają się razem. Dogadujemy się i to jest najważniejsze.
          Ruszyłyśmy w stronę knajpy Will's. Było tam niezłe jedzenie praktycznie za grosze. Czasem kiedy byłam w tym centrum z mamą lub Madie wstępowałyśmy do nich po coś na wynos. Madie lubiła tam chodzić ja zresztą też.
- Ella uważaj! - usłyszałam donośny krzyk. W następnej chwili leżałam na podłodze. Świat zaczął wirować, a ja byłam cała oblana potem. Co się stało? Słyszałam przytłumiony głos mojej przyjaciółki. Chyba na kogoś krzyczała. Poczułam ostry przypływ bólu w skroni i zasnęłam.
          Obudziłam się następnego dnia, bo poranne słońce przedzierało się przez żaluzje w pokoju. Byłam u siebie, we własnym łóżku. Przy nim siedziała jakaś zgarbiona postać. To kobieta. Pewnie moja mama.
          Jest piękną kobietą. Ma długie, bardzo czarne, proste włosy. Moje też były ciemne ale nie takie długie, a proste tym bardziej. Zawsze miałam burzę loków na głowie. Wracając do mojej mamy teraz siedziała zgarbiona trzymając mnie za lewą rękę. Na nosie miała okulary korekcyjne. Chyba przed chwilą czytała. Otworzyłam szeroko oczy i mama zwróciła na mnie uwagę.
- Obudziłaś się. Całe szczęście. Bardzo się martwiłam.- Chciałam coś powiedzieć ale moje usta były kompletnie suche, a gardło jakby z drewna. Mama chyba wiedziała o co chodzi, bo wstała i podała mi kubek z wodą. Wzięłam jeden łyk i mowa mi wróciła.
- Co się stało? Jak ja się tu znalazłam? Gdzie jest Madie? - zadawałam pytanie, które przychodziły mi do głowy. Chciałam jak najwięcej wiedzieć, żeby nie stracić kontaktu ze światem.
- Dostałaś czymś w tył głowy. Śpisz już od dwóch dni. Gary przewiózł cię w nocy do domu.
- Chce się zobaczyć z Madie. Jest tu gdzieś? - zapytałam z nadzieją w głosie.
- Jest na dole. Pije herbatę z chłopakami. Zawołać ich? A może ci coś przynieść do jedzenia, picia? - zapytała mama powoli podnosząc się z krzesła i kierując się do drzwi.
- Nie. Wystarczy, że Madie przyjdzie.
          Parę minut po wyjściu mamy usłyszałam kroki na schodach, a następnie delikatne stukanie do drzwi. Tak jakby ktoś stukał tylko opuszkami palców. Drzwi się uchyliły i do pokoju weszła drobna dziewczyna o prawie że białych włosach. Na twarzy miała cień uśmiechu, ale można było zauważyć lekki nie pokój.
- Hej kochana! Jak się czujesz? - zapytała podchodząc do łóżka.
- Nie najgorzej. Bywało lepiej – uniosłam delikatnie kącik ust robiąc dosyć krzywy uśmiech. - Co się tam stało?
- Jakiś psychol przywalił ci czymś w głowę. Był ubrany całkowicie na czarno, jakby urwał się z jakiejś czarnej mszy czy coś. - Czarnej mszy? Ha! Chciałam jej parsknąć śmiechem prosto w twarz. Po prostu Madie czasem jak coś palnie to tak porządnie. Na szczęście powstrzymałam się w odpowiednim momencie.
- Czemu tak uważasz? Może to był jego styl czy coś takiego – powiedziałam z trudem powstrzymując śmiech. Miałam na twarzy tylko głupkowaty uśmiech. Madie chyba to zauważyła, bo powiedziała raptownie:
- To nie jest śmieszne Ella. Myślę tylko... - przerwał jej dzwonek wydobywający się z głośników mojej komórki. Popatrzyłyśmy obie w jej stronę i złapałam szybko telefon, żeby Madie mnie nie uprzedziła. To był jej kolejny „zły” nawyk. Lubiła patrzeć kto dzwoni lub napisał SMS'a. Czasem potrafiła to nawet wypowiedzieć głośno, aby każdy kto stoi w promieniu piętnastu metrów od nas ją usłyszał.
- Kto dzwoni? - zapytała z wyraźnym nie zadowoleniem na twarzy, że to ona zadaje to pytanie, a nie ja.
- Nie wiem. Nie znany numer. - powiedziałam szybko. Wahałam się czy go odebrać.
- Odbierz – zachęciła mnie Madie.
- Halo? - powiedziałam nie pewnie do słuchawki.
- Czy to Ellen Fox?
- Tak, a o co chodzi? - zapytałam pełna nie pewności dlaczego w ogóle odebrałam.
- Proszę nie zadawać pytań tylko przyjść o wpół do siódmej na Sovestreet. Bez osób trzecich. - Krótkie klapnięcie słuchawką od telefonu po drugiej stronie oznaczało koniec rozmowy. Ręcę drżały mi, a w głowie miałam mętlik. Nie zdążyłam nawet się pożegnać. Iść? Nie iść? Czy jak nie pójdę to coś mi zrobią? Madie patrzyła z dziwna miną.
- Coś nie tak? Kto to był? - zaczęła zadawać pytania.

- To była pomyłka. Chcieli dodzwonić się do mojej mamy. - Skłamałam. Wole jej w to nie wplątywać.

~***~
Mój pierwszy rozdział. Z góry przepraszam za błędy. Wszystkie opinie mile widziane. Następny rozdział już wkrótce. Zachęcam do zajrzenia w zakładkę BOHATEROWIE.

5 komentarzy:

  1. SUPER!
    Podoba mi się :)
    To co ja zauważyłam to tylko jakieś literówki no i przymiotniki z nie pisze się razem, ale to tak na przyszłość :)
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział!

    Zapraszam do mnie: http://dziewczyna-produkt.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eh wiedziałam, że są jakieś błędy językowe, ale to miło, że się podoba i na pewno wpadnę :)

      Usuń
  2. Blog na prawdę świetny :D Są błędy, ale jest ich bardzo mało :D Jestem ciekawa co się dalej stanie :D
    Zapraszam też do mnie :D http://loszawszesprzyjaludziomaleniemi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział ;) Bardzo mi się spodobał ;)
    Ps. Jeśli znajdziesz chwilkę i lubisz Igrzyska Śmierci to wpadnij do mnie : http://43glodoweigrzyska.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń